roku mojego życia, kiedy z pasją wykrzykiwałem do mojej mamy: "Damy jajko!!!". W tym jakże wdzięcznym komunikacie werbalnym chodziło mi o to, żeby moja mama primo: przyszła jak najprędzej, secundo: dała mi jajko, czyli nakarmiła nabiałem kurzym, który do dziś pozostaje moją ulubioną potrawą. Od tamtej pory minęło grubo ponad ćwierć wieku, minęło kilkanaście kobiet, cysterna wódki i dwie tony papierosów, nie licząc jajek, a ja wciąż nie mogę otrząsnąć się z wrażenia, jakie zrobiłem sam na sobie, wygłaszając te święte słowa. Nic bowiem nie oddaje w tak uniwersalny sposób potrzeb każdego prawdziwego mężczyzny, jak słowo "damy" i słowo "jajko". A