Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Krajewski
Tytuł: Koniec świata w Breslau
Rok: 2003
dwiema szparkami oczu. Mockowi zrobiło się go żal. Przyglądał się jego łysinie pociętej rzadkimi pasmami włosów, długiej, dziewiętnastowiecznej brodzie, kiełbaskowatym palcom obracającym nerwowo ciepły cybuch. Wiedział, że Mühlhaus wróci dziś wieczorem do domu po tradycyjnej czwartkowej partii skata, że przywita go obiadem chuda żona, która starzeje się z nim od ćwierćwiecza, że będą rozmawiali o wszystkim, tylko nie o swoim synu Jakobie, po którym został pusty i wyziębiony pokój.
-Herr Kriminaldirektor, naprawdę nie należy wierzyć Rissemu. Dyrektor kasyna to pederasta zamieszany w sprawę "czterech marynarzy". Cóż może znaczyć jego słowo przeciw mojemu?
- Nie znaczyłoby nic w normalnych okolicznościach. Ale pan przesadził
dwiema szparkami oczu. Mockowi zrobiło się go żal. Przyglądał się jego łysinie pociętej rzadkimi pasmami włosów, długiej, dziewiętnastowiecznej brodzie, kiełbaskowatym palcom obracającym nerwowo ciepły cybuch. Wiedział, że Mühlhaus wróci dziś wieczorem do domu po tradycyjnej czwartkowej partii skata, że przywita go obiadem chuda żona, która starzeje się z nim od ćwierćwiecza, że będą rozmawiali o wszystkim, tylko nie o swoim synu Jakobie, po którym został pusty i wyziębiony pokój.<br>-Herr Kriminaldirektor, naprawdę nie należy wierzyć Rissemu. Dyrektor kasyna to pederasta zamieszany w sprawę "czterech marynarzy". Cóż może znaczyć jego słowo przeciw mojemu?<br>- Nie znaczyłoby nic w normalnych okolicznościach. Ale pan przesadził
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego