się ponieść amerykańskiemu entuzjazmowi. Może nie posłuchano mądrej rady Zbigniewa Brzezińskiego, który ma dla Polski szczery sentyment i wielką sympatię, ale przecież jest Amerykaninem: "Sojusz z Ameryką stanowi dla Polski zasadniczą wartość strategiczną i historyczną, co jest zrozumiałe, ale należy również pamiętać, że miejsce Polski jest i pozostanie w Europie" (cytat za "Rzeczpospolitą").<br><br>Źle, że polska polityka zagraniczna, która była dotychczas oazą rozwagi, spokoju i porozumienia narodowego, zaczyna wchodzić w ten sam stan rozdrażnienia i miotania się, w jakim tkwi polityka wewnętrzna. Więcej nawet: że inicjatywy i hasła zagraniczne stają się zakładnikiem wewnętrznej, bardzo słabej pozycji rządu. Wprawdzie znajomy politolog tłumaczy, że