nie tracący rezonu fundator - właściciel mercedesa. Ten zaś uznał, że jego wkład w imprezę upoważnia go do bezkarnego podrywania "cudzej" panienki, więc - jak później oświadczyła - dostawiał się do niej, a następnie ochoczo zaczął wywijać nią na parkiecie, mniej więcej w takt muzyki płynącej z bufetowego radia. Nie czuł jednak tego czadu, po który jechał aż 180 kilometrów, więc tupaniem i wrzaskami starał się te braki nadrobić. To z kolei nie spodobało się właścicielowi, więc poprosił ciecia, aby zwrócił mu uwagę, na co Marek B. oświadczył, żeby się odczepił, a jak się właścicielowi nie podoba - to niech tu przyjdzie, to mu dokopie