Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
I tak nie mam za dużo śmiałości do bab, a teraz, jak zobaczę Rachelę, mowę mi odbierze...
- Przecież straciła cały majątek. Ledwie parę futer z matką uratowały. Ot i wszystko po złotej pannie.
- Futer? Mają jeszcze futra?
- Coś tam pewnie mają. W kołchozie się wyprzedawały. Ale coś
trzymają chyba na czarną godzinę.
- Powiesz o mnie Racheli dobre słowo, brygadir?
- Co, wyprawiasz mnie w swaty?
- Tak jakby - powiedział Stiopa-nożownik patrząc spod oka i roześmiał się. - Nie, nie trzeba. Sam pokażę, co umiem.
Zjawił się mały Wasyl. Przydźwigał sporego okonia, złowionego w Ubaganie, i kilka kiełbików. Z dumą uniósł za ogon okonia
I tak nie mam za dużo śmiałości do bab, a teraz, jak zobaczę Rachelę, mowę mi odbierze...<br>- Przecież straciła cały majątek. Ledwie parę futer z matką uratowały. Ot i wszystko po złotej pannie.<br>- Futer? Mają jeszcze futra?<br>- Coś tam pewnie mają. W kołchozie się wyprzedawały. Ale coś <br>trzymają chyba na czarną godzinę.<br>- Powiesz o mnie Racheli dobre słowo, brygadir?<br>- Co, wyprawiasz mnie w swaty?<br>- Tak jakby - powiedział Stiopa-nożownik patrząc spod oka i roześmiał się. - Nie, nie trzeba. Sam pokażę, co umiem.<br>Zjawił się mały Wasyl. Przydźwigał sporego okonia, złowionego w Ubaganie, i kilka kiełbików. Z dumą uniósł za ogon okonia
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego