brzegu Jarugi, w głębi lasów zarzeczańskich - był tu bowiem jeden tylko gościniec, wiodący na południe, a nam nie konweniowały ani kierunek, ani obfitość pętających się tam Nilfgaardczyków. <br> Na pierwszym biwaku w lasach Zarzecza mnie również nawiedził nocą dziwny sen - w odróżnieniu od Geralta nie przyśniła mi się jednak Ciri, lecz czarodziejka Yennefer. Sen był dziwny, niepokojący - Yennefer, jak zwykle w czerni i bieli, unosiła się w powietrzu nad ponurym górskim zamczyskiem, a z dołu inne czarodziejki wygrażały jej pięściami i rzucały wyzwiska. Yennefer zamachała długimi rękawami sukni i uleciała, niby czarny albatros, nad bezkresne morze, prosto we wschodzące słońce. Od tego