kręgi i zaczyna się zmaganie prawdy z fałszem, gwiazd z neonami, jawy ze snem, półsnu z półjawą.<br>Niebo granatowieje, żeby świecić; wtedy z wolna zaczyna padać bezgłośny śnieg, zaraz wyciągną się po niego ramiona konarów i świat od wewnątrz, od samego środka prawdy zajaśnieje. Na długo. Na całą noc wigilijnych czarodziejstw.<br>Trzeba nabrać powietrza w płuca; pozwolić myślom, żeby fruwały. Może tam, za oknem pokoju od frontu, dziewczynka z zapałkami kuli się na śniegu i w tych czerwonych od portiery oknach widzi szczęśliwą rodzinę, zebraną przy kominku, którego przecież wcale tam nie ma. Może na szybach mojego wąskiego pokoju od podwórka