szkoły. Idę korytarzem, siadam na ławce pod rzeźbą dziewczyny z lutnią, czyli "pod luteńką", jak mówią tutejsi ludzie. Tu zawsze czekam na Grzesia. Lecz tym razem pierwszy wychodzi Andrzej. Coś do mnie mówi, a ja nagle: <br>- Czy myślałeś kiedy, że masz czaszkę? <br>- Czaszkę? <br>- Myśli się "głowa", prawda? Moja głowa. A czaszka... Jak się nazywa ten błazen?<br>- Jaki błazen? <br>- Z "Hamleta". Ten, którego czaszkę wykopał grabarz. <br>- Nie wiem. Nie pamiętam. Jorik? <br>- Jorik. Tak. Czaszka Jorika. Trupia czaszka. <br><br>Jak on uważnie na mnie patrzy, jakby wiedział, o czym mówię. I wtedy zjawia się Grześ. Coś tam opowiada o lekcji, o profesorze, szum wokoło