odbija się w szybach - widziałem już nieraz od strony podwórza ten zdecydowanie jaśniejszy punkt wyróżniający jej okna spośród wszystkich okien w kamienicy. <br>Teraz, zbyt daleko, żeby móc Miłkę zawołać, stoję z kluczami do jej mieszkania w ręce, kluczami do światła, z maleńkimi dzwonkami do liturgii mszalnej, mszalnego czerwonego wina z czereśni, teraz proszę wstać, obudzić się, teraz klęknąć, dzwoniły w mojej kieszeni na Anioł Pański, na godzinki, wieczorne nieszpory, rozdzwaniały się w różnych porach dnia i nocy.<br>Nie mogłem oderwać wzroku od Miłki, błądziłem po ramionach, subtelnych cieniach pod obojczykiem, na którym spoczywało silikonowe bezbarwne ramiączko stanika, dzwonek, po piersiach, które