latach 90. w Polsce niewiele kobiet upaja się władzą i pieniędzmi. A te (nieliczne), które to mają, publicznie mówią, że wszystko dzięki mężowi (na szczęście zdrowemu) i pacierzom. To chyba taki trend, bo przecież wiadomo, że to ona sama musiała na to mozolnie zapracować, ale na wszelki wypadek lepiej oddać cześć mężczyźnie. Nie chcę umniejszać roli partnera, bo wspierający partner to naprawdę połowa sukcesu, ale na tę drugą połowę trzeba zapracować. <br>I to właśnie jest to. Ja tak sobie cichutko krzyczę, że kobiety są świetne, a mężczyźni rozumieją, że oni są do kitu. Czy taki krzyk jest potrzebny? Może tak, a