postaci. <br>Reynevan milczał długo.<br>- Samsonie - rzekł wreszcie. - Odpowiedz. Szczerze, jeśli możesz. Jesteś naprawdę... Czy jesteś... Czy to, co mówiłeś o sobie... Kim jesteś? <br>- Ego sum, qui sum - przerwał łagodnie Samson. - Jestem, kim jestem. Darujmy sobie pożegnalne wyznania. Nic one nie dadzą, niczego nie usprawiedliwią i niczego nie zmienią. <br>- Szarlej to człek bywały i zaradny - rzekł prędko Reynevan. - Na Węgrzech, zobaczysz, bez ochyby zdoła skontaktować cię z kimś, kto...<br>- Jedź już. Jedź, Reinmarze. <br>*<br>W całej kotlinie zalegała gęsta mgła. Na szczęście tuman leżał nisko, tuż przy ziemi, dzięki czemu nie groziło - przynajmniej na razie - zabłądzenie, widać było, którędy biegł gościniec, szlak widocznie