widzę z perspektywy, prosta ulga wypoczynku, bo choć z Ewą dobrze mi się pracowało, ta firma to jednak był kierat, ciągłe naginanie natury do sprzecznego z nią wysiłku, chociażby do codziennego wstawania o siódmej. W sobotę Ewka wypłaciła mi pieniężny ekwiwalent za połowę materiału i narzędzi, czyli dostałem na rękę czterysta tysięcy, za co mogłem przyzwoicie żyć przez pół roku. Chciała dać równe pół bańki, ale uznałem, że ta setka to moje alimenty dla Bartka.<br>- Pewnie w tych dniach wniosę o rozwód.<br>- Z mojej winy? - bardziej stwierdziłem, niż spytałem.<br>Magda M. domagała się za radą adwokata uznania, żem winny i obciążenia