życiu nie powiedziałem. W ustach mi zaschło, w głowie się kłębiło, lecz<br>nie miałem wcale zamiaru na tym poprzestać. Czułem, że coś jeszcze we<br>mnie zostało, niewiele, lecz coś najważniejszego, co jakbym na sam<br>koniec sobie zostawił, na ostatnie zdanie. Nie pamiętam już, czego też<br>wtedy tak bardzo nie wiedziałem, czułem jedynie, że jeszcze coś tam<br>tkwi we mnie, drzazga wszystka jeszcze do końca nie wyjęta, coś na dnie<br>jakby, a może żółć tylko. Byłem jakiś podrażniony, rozżalony, żebym<br>mówił i mówił, jakbym pragnął tą jedną jedyną mową odkupić się, do cna<br>wykorzystać tę chwilę nagłej bystrości, która mnie nieoczekiwanie<br>nawiedziła