nie oznacza nie wierzyć.<br> Przypominała sobie cuchnące lazarety, zakrwawione bandaże, ludzkie kończyny rozwlekane przez wygłodniałe psy, galaretowatą substancję wyplutych płuc na szarym, zawsze nie dopranym fartuchu, zaropiałe opatrunki zrywane z ran, smród zgangrenowanych stóp, plwociny, smarki, żygowiny, jęki konających, wycie... I oczy pełne błagania, prośby, skargi, tęsknoty... Oczy szukające pocieszenia, czułości, nadziei...<br>Na ścianie wisiał krzyż, a ona modliła się o przetrwanie i pomoc dla tych rannych, chorych, przerażonych, zrozpaczonych, przeraźliwie samotnych w swym nieszczęściu. Winni czy niewinni, walczący za słuszne czy niesłuszne racje. A jakież to miało znaczenie? Umierali, konali, męczyli się, złorzeczyli Bogu, ludziom, królom, carom, cesarzom, generałom, wszystkim