służbowych przejazdów, co przyjęli bez entuzjazmu.<br><q>- Z miesiąc po weselu, wieczorem, przychodzi sąsiad i mówi, że był w miasteczku i widział przez szybę restauracji tego s..., który siedział z jakąś blondyną. Kazałam Krzyśkowi wziąć auto i jedziemy</> - relacjonuje Marczakowa. <q>- Wchodzimy na dancing, patrzę - ten ciućwok tuli na parkiecie jakieś blond czupiradło. Ty świnio, mówię, zamiast odwiedzić rodzinę, opowiedzieć mi o córce, na lewiznę chodzisz? Marsz mi do domu zaraz! A on do tej dziwy gada, że to pomyłka, że mnie nie zna. No, to ja bach go w pysk! Bladź uciekła, ale on z nami nie poszedł.</><br>Rycho śmiertelnie się obraził