Książęcej do alei Szucha, prawie godzinę - agenci przodem, ojciec z matką za nimi, a na końcu ten pan, który z nią mieszkał. Agenci zapowiedzieli, że nie ma co nawet myśleć o ucieczce, bo z tyłu jeszcze ktoś za nimi idzie. Ojciec zapewniał matkę, że zrobi wszystko, żeby ją wydostać. O czym więcej rozmawiali, nie wiem. Rozstali się w dyskretnej odległości od tego budynku przy alei Szucha i mama weszła tam razem z tym panem, z którym była wtedy najbliżej. To był elegancki człowiek i przypuszczam, że był dla niej dobry i czuły. To było 13 grudnia 1943 roku i te lata musiały