Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
z oburzenia. Ale że był to wyjątkowo porządny chłop, szybko dodał pojednawczo: - OK, Andy, "May Storm" istnieje, tak jak duch Buddy unosi się nad Japonią. Jest piękną legendą, tradycją, jaka nie zawodzi nigdy - tyle tylko, chłopie, że gdy nadleci, dla ciebie i twego jachtu będzie zupełnie niezauważalny. Rozumiesz?
Cóż miałem czynić, Wilson gwarantował kolejne trzy dni kapitalnej pogody. Takiej, że "jajka na pokładzie"... Gwarantował też, że mego silnika żadna moc ludzka czy mistyczna nie uruchomi. W mniemaniu tym gorąco wspierał go "wicemechanik" Ludlow.
Była sobota 21 kwietnia. Samo południe. Nareszcie wiedziałem, co mam robić, a czasu pozostało niewiele.
Z samego rana
z oburzenia. Ale że był to wyjątkowo porządny chłop, szybko dodał pojednawczo: - OK, Andy, "May Storm" istnieje, tak jak duch Buddy unosi się nad Japonią. Jest piękną legendą, tradycją, jaka nie zawodzi nigdy - tyle tylko, chłopie, że gdy nadleci, dla ciebie i twego jachtu będzie zupełnie niezauważalny. Rozumiesz?<br> Cóż miałem czynić, Wilson gwarantował kolejne trzy dni kapitalnej pogody. Takiej, że "jajka na pokładzie"... Gwarantował też, że mego silnika żadna moc ludzka czy mistyczna nie uruchomi. W mniemaniu tym gorąco wspierał go "wicemechanik" Ludlow.<br> Była sobota 21 kwietnia. Samo południe. Nareszcie wiedziałem, co mam robić, a czasu pozostało niewiele.<br> Z samego rana
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego