z oburzenia. Ale że był to wyjątkowo porządny chłop, szybko dodał pojednawczo: - OK, Andy, "May Storm" istnieje, tak jak duch Buddy unosi się nad Japonią. Jest piękną legendą, tradycją, jaka nie zawodzi nigdy - tyle tylko, chłopie, że gdy nadleci, dla ciebie i twego jachtu będzie zupełnie niezauważalny. Rozumiesz?<br> Cóż miałem czynić, Wilson gwarantował kolejne trzy dni kapitalnej pogody. Takiej, że "jajka na pokładzie"... Gwarantował też, że mego silnika żadna moc ludzka czy mistyczna nie uruchomi. W mniemaniu tym gorąco wspierał go "wicemechanik" Ludlow.<br> Była sobota 21 kwietnia. Samo południe. Nareszcie wiedziałem, co mam robić, a czasu pozostało niewiele.<br> Z samego rana