tym klubie bilardowym. Ale dokładnie gdzie? Tego jeszcze nie wiedział. Chodził po lokalu, zaglądał z kąta w kąt i dopiero, gdy skorzystał z toalety, uświadomił sobie, że przecież nie przesłuchał dotychczas kobiety, zwanej potocznie <q>"babcią klozetową"</>. W lokalu takim, jak klub "Bila" musiał być niewątpliwie ktoś, kto utrzymuje toalety w czystości. Dlaczego nazwisko tej kobiety nie znajdowało się na liście pracowników klubu, jaką dostał od inżyniera S.? Czyżby właściciel "Bili" chciał w ten sposób coś ukryć?<br>Ale i tym razem odpowiedź okazała się prostsza, niż aspirant mógł się spodziewać. Toalety, umiejscowione tuż przy szatni, należały nie do klubu bilardowego, ale do