gwiazdek migoczących srebrzyście i zielono, natrafiła na pomarszczonego Uzbeka, z siwą, kosmatą bródką, staruszka o przyblakłych oczach, który siedział pod ścianą z czerwono-złotej majoliki, przy niskim stoliczku, wyłożonym srebrnymi kolczykami, pierścionkami, łańcuszkami i misterną pajęczynką bransoletek. Pocmokał obejrzawszy złotą obrączkę, z ręką na sercu powiedział, ile może za nią dać, lecz Jaśka nauczona kresowymi, żydowskimi targami wyczuła, że ten gest kupieckiej uczciwości nie ma należytego pokrycia i oburzyła się na tak niską zapłatę, po czym przyskakiwali i odskakiwali od siebie, wymachując rękami, bijąc się w piersi i targując do upadłego. Wreszcie stary Uzbek wydał się diablo zmęczony. Spojrzawszy z uznaniem