Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
kochać się w Nataszy Mach, zadurzył się w Hali Suszkiewicz, a teraz zdradził ją dla Wieroczki Stiebłowej. Poliny nie cierpiał.

- Przecież to zwyczajna czarownica... Mogę się z tobą założyć, że w nocy lata na miotle. Słowo honoru, że mówię prawdę. W naszej szkole jest jeden chłopiec, syn felczera... Obiecał mi dać ziele, którym przeciera się oczy i wtedy natychmiast można poznać czarowrnicę,., Wystarczy zresztą spojrzeć na tę twoją Polinę... Mówię ci, że to diablica...

- Głupi jesteś - odrzekłem zaperzony. - Diabłów i czarownic nie ma. Ojciec mówi, że to żerowanie na ludzkiej ciemnocie...

Wania uśmiechnął się pobłażliwie:

- Twój ojciec jest mądry, owszem, ale
kochać się w Nataszy Mach, zadurzył się w Hali Suszkiewicz, a teraz zdradził ją dla Wieroczki Stiebłowej. Poliny nie cierpiał.<br><br>- Przecież to zwyczajna czarownica... Mogę się z tobą założyć, że w nocy lata na miotle. Słowo honoru, że mówię prawdę. W naszej szkole jest jeden chłopiec, syn felczera... Obiecał mi dać ziele, którym przeciera się oczy i wtedy natychmiast można poznać czarowrnicę,., Wystarczy zresztą spojrzeć na tę twoją Polinę... Mówię ci, że to diablica...<br><br>- Głupi jesteś - odrzekłem zaperzony. - Diabłów i czarownic nie ma. Ojciec mówi, że to żerowanie na ludzkiej ciemnocie...<br><br>Wania uśmiechnął się pobłażliwie:<br><br>- Twój ojciec jest mądry, owszem, ale
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego