Elijahu mówi z energią:<br>- Panowie - i stawia blaszankę z zupą na ziemi. - Mam na oku interes. Złoty interes, tylko musicie na mnie polegać. No, jak?<br>A Ernest swoje:<br>- Wiecie, co się stało?<br>Zyga przerywa mu hałaśliwie, rozzłoszczony żałosnym głosem Ernesta : - Bee-e, beczy koza be-ee. Mów, Albinos, co, i daj mi święty spokój. Wisła się pali?<br>- No, jak?- pyta Elijahu. - Stoi? - Mur - odpowiada Dawid.<br>A za nim Ernest; a1e widać, że co innego go gnębi. - Mur.<br>Tak jakoś niewyraźnie. W bramie trwa mrok, cisza, przerwana donośnym ziewnięciem, które uleciało nagle przez otwarte okno; gdzieś blisko jadowicie syczy płonący karbid; Natan Lerch woła kogoś