palto, troskliwie odwrócił je podszewką do góry, by się nie zabrudziło, i przerzucił przez szynę. Po zabezpieczeniu garderoby zręcznie podskoczył i chwycił się szyny. Wisiał na niej przez chwilę, po czym podciągnął się pięciokrotnie, aż żyły wyszły mu na czoło. Ludzie Mocka stłumili uśmiechy, w odróżnieniu od Hockermanna, który głośno dał upust wesołości. Mock roześmiał się również.<br>- Już nie te lata, profesorze Hockermann - powiedział radośnie. - Kiedyś podciągałem się dwadzieścia razy. Podczas wojny musiałem wydostać się z wyschniętej studni, w której się przypadkiem znalazłem, uciekając przed kozakami. I wie pan, co? Udało mi się. Byłem w sytuacji bez wyjścia.<br>Mock zbliżył się do