za późno; ciekawość przemogła w nim obawę.<br>Leciał od strony Lasku Bulońskiego. Dzięki południowemu wiatrowi, który rozwiał nad miastem mgłę, mógł wszystko widzieć jak na dłoni. Paryż, który odsłonił się jego oczom, nie był bynajmniej spalony. Gmachy, pałace i posągi - wszystko na pozór stało na swoim miejscu, a jednak wszędzie dawała się zauważyć bijąca w oczy zmiana. Pierwszą rzeczą, która uderzyła lotnika, była nieprzeliczona ilość wznoszących się nad miastem olbrzymich masztów radiostacji. Powietrze we wszystkich kierunkach przecinały rozpięte w nieskończoność druty anten.<br>Minąwszy Łuk Triumfalny, pilot leciał dalej, wzdłuż alei Pól Elizejskich. To, co ujrzał tutaj, przekraczało już wszelkie granice prawdopodobieństwa.<br>Gdzie niegdyś