łagrów Workuty, gdzie przeżył parę lat. Wreszcie, zwolniony, znalazł się znowu w Palestynie i napisał tam po rosyjsku książkę, przetłumaczoną też na francuski, wstrząsającą. Obrazy jego pierwszego dnia w państwie łagrów są we mnie dotychczas tak dobitne, jak za pierwszej lektury w 1951 roku, kiedy dostałem od niego książkę z dedykacją.<br> Było to krótkie i bardzo przyjazne spotkanie. Po wielu latach poznałem w San Francisco jego syna, znanego adwokata, który studiował najpierw w Izraelu, następnie w Stanach, i tutaj się osiedlił. Juliusz Margolin już wtedy nie żył.<br><br><tit>Maritain, Jacques.</> Wziąłem do ręki jeden z piętnastu tomów pism Jakuba i Raissy Maritain