powrót w jego zagrzaną, wyhodowaną przez noc, zwrotnikową roślinność. Głos przeszybował gdzieś nad nim jak ciężki ptak, nie dostrzegający swej zdobyczy, zatoczył szerokie koło i powrócił nagły i ogłuszający jak uderzenie:<br>- Czy nie spotyka się pan już z Jeannette? Pierre otworzył oczy na oścież.<br>Monotonne skomlenie pianoli. Ciężkie, pełnopierśne anielice defilują po sali w hipnozie zwolnionego filmu <page nr=26>.<br> Jedna z nich, zupełnie naga, z kokardą we włosach, przycupnęła na skraju kanapki, uporczywie wpatrzona w Pierre'a.<br>- Nie poznaje mnie pan? Byłam przecież przyjaciółką Jeannette. Chodziliśmy razem często do kina. Pamięta pan, kupował nam pan zawsze cukierki?...<br>Pierre z uporem jarmarcznego gapia, nachylony nad