Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Powódź
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1975
ku mnie obrazami flamandzkich mistrzów, pełnymi tłustej brodatej zieleni, świetlistych a solennych czerni i złota wytopionego z ochry i umbry.
Ukończyws zy biesiadę wychodziliśmy przed dom i patrzyliśmy na wodę lejącą się żelazem w ciemności, milczącą i gładką od swego ciężaru.
Za dnia jej powierzchnię co chwila niszczyły wielkie bąble dennych zawirowań, podobnych do leniwych eksplozji, podobnych do stękania lwa.
Byle gałąź płynąca wyznaczała potężną wartkość nurtu rzeki, która teraz zdawała się trwać w bezruchu.
Aby ją poczuć, schodziliśmy na brzeg i t am dotykaliśmy liny, która brzegi łączyła.
Była gruba i spleciona ze stalowych pokrętek, ślizgał się po niej prom
ku mnie obrazami flamandzkich mistrzów, pełnymi tłustej brodatej zieleni, świetlistych a solennych czerni i złota wytopionego z ochry i umbry.<br>Ukończyws zy biesiadę wychodziliśmy przed dom i patrzyliśmy na wodę lejącą się żelazem w ciemności, milczącą i gładką od swego ciężaru.<br>Za dnia jej powierzchnię co chwila niszczyły wielkie bąble dennych zawirowań, podobnych do leniwych eksplozji, podobnych do stękania lwa.<br>Byle gałąź płynąca wyznaczała potężną wartkość nurtu rzeki, która teraz zdawała się trwać w bezruchu.<br>Aby ją poczuć, schodziliśmy na brzeg i t am dotykaliśmy liny, która brzegi łączyła.<br>Była gruba i spleciona ze stalowych pokrętek, ślizgał się po niej prom
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego