okraść, nic mi po skarbach Doroty, ale Pażych <br>niech uważa. Wystarczy, że jednego kryminalistę w domu <br>trzyma.<br>Poszła.<br>Dominika krztusi się nagłymi łzami bezsilnej wściekłości. <br>Tego babce nie daruje! Jak mogła tak powiedzieć, skoro wie, <br>co znaczy Paweł dla dziadka Joachima. A... a i dla niej. Babka <br>jest tak po diabelsku wszystkospostrzegająca, musiała już <br>dawno się domyślić, że...<br>- O nie! - krzyczy Dominika. - Od dziadka i Pawła <br>z daleka, babciu! Ich skrzywdzić nie dam. Słyszysz? - rzuca <br>wyzywająco kątowi.<br>Kąt milczy. Jest pusty. Babka już dawno wyszła z pokoju, <br>zeszła z trzech stopni werandy, jest teraz za furtką, w połowie <br>schodów prowadzących pod