wybawców drzwi szopy. Bynajmniej. Usłyszał równe, ciche, wielogłosowe chrapanie. Wartownicy zwyczajnie pospali się na służbie. <br>Odetchnął, zaklął bezgłośnie i już miał zamiar ponownie pogrążyć się w myślach o Yennefer, gdy wiedźmiński medalion na jego szyi zadrgał nagle silnie, a w nozdrza uderzył zapach piołunu, bazylii, kolendry, szałwii i anyżku. I diabli wiedzą czego jeszcze.<br>- Regis? - szepnął z niedowierzaniem, bezskutecznie usiłując unieść głowę z wiórów. <br>- Regis - odszepnął Jaskier, poruszając się i szeleszcząc. - Nikt inny tak nie śmierdzi... Gdzie jesteś? Nie widzę cię...<br>- Ciszej.<br>Medalion przestał drgać, Geralt usłyszał pełne ulgi westchnienie poety, a zaraz potem posykiwanie ostrza, tnącego powróz. Po chwili Jaskier