wieprzami innych aut.<br><br><br><br>- I na drugi dzień zadzwoniłeś znowu, tak?<br>- Nie, Kuba. Nie obrażaj mnie. Trzymałem się cały miesiąc i to wcale nie było tak, jak pewnie uważa Ewa, że chciałem odejść od nich i marzyłem o zmianie w życiu; przeciwnie, stary, to był lęk i głębokie poczucie winy. Dziwne dlatego, że wybiegające w przyszłość, wobec której byłem bezsilny i wiedziałem, że to ostatnie dni, a Bartek, mój synek, on tego nie wiedział. Podchodził do mnie z książeczką o takim panu, od którego uciekły buty, gdyż nie dbał o nie, i śmiał się, pokazując obrazek bosego faceta, goniącego za obuwiem. Podchodził do