ma czas na wszystko, co uzna za właściwe. Tu nie o czas chodzi.<br>W oczach księdza nie było nic żywego, nic czujnego. Spoglądały na mnie w sposób szklany, martwy. Nie mogłem mieć żadnych wątpliwości, że młody ksiądz nie przemówi za mną. Czułem, że mi odmówią. Nie wiem sam już, czy dlatego, że wolałem, by mi osłodzili pigułkę, czy zupełnie machinalnie, uprzytomniłem sobie i jemu:<br>- Jego eminencja pojutrze wyjeżdża!<br>Ujrzałem wtedy, że ramiona księdza lekko drgnęły. Wzruszył nimi powoli i prawie niedostrzegalnie. Potem sięgnął ręką po dzwonek, nieduży, strzelisty. Ujął za sam koniec rączki, tak jak swoje pióro zabierając się do pisania