bowiem naocznie, do czego jest w stanie - również i dzisiaj - dojść literatura: do usprawiedliwiania własnego zakłamania i zniewolenia, do otwartego propagowania go jako postawy obrzydliwej wprawdzie, ale jedynie logicznej i rozsądnej, ba, odpowiedzialnej i heroicznej nawet:<br><br><q>Czy jest nam źle?... Być może niejednego boli<br>Uwiera coś przy karku, oddech nagle dławi<br><br>Ale tak właśnie rodzą perłopławy<br>Tak z udręczania, krwi, potu i soli<br>Scala się łza klejnotów<br>Jej jasność objawić<br>Trzeba, mój literacie. Reszta jest milczeniem<br>Bełkotem morza. Niemym skorupy cierpieniem<br>("Perła")</><br><br> Skąd jednak, mimo tych wszystkich przemyślnych racjonalizacji i samousprawiedliwień, biorą się owe mgliste wyrzuty sumienia, o których wspominaliśmy już