mieliśmy do tego ani odpowiedniego sprzętu ani - ja przynajmniej - przygotowania. Odsunęliśmy się pod ścianę i bezradnie patrzyliśmy na zamurowane przejście. Czyżby tak miała się zakończyć nasza wyprawa?<br>- Do diabła, nie może być gruba, ta warstwa! - Weronika walnęła czekanem w tamę. Kamień poruszył się, przez nowo powstałą szczelinę pociekła woda.<br>Zaczęliśmy dłubać w zaporze czekanami, wreszcie wypatrzyliśmy tuż obok otworu większą skałę, która, jak nam się wydawało, klinowała całą uformowaną przez wodę budowlę. Podważaliśmy ją z dwóch stron, wreszcie puściło. Otwór powiększył się, woda popychała kamień, wreszcie poruszył się jak na zawiasach i potoczył w dół korytarza, o mało nie miażdżąc mi