Oczywiście zdawała sobie sprawę, że wszystkie te analogie nie mają sensu. Tamten był podobno współwłaścicielem jakiegoś pubu, pięciopokojowe mieszkanie kupił poprzez agencję nieruchomości i wprowadził się z rodziną dopiero po generalnym, ponoć niezwykle kosztownym, remoncie. Może więc i było w ludzkim gadaniu ziarno prawdy, że nieszczęśnik zginął z powodu jakichś długów, czy innych rozliczeń.<br>Tymczasem jej syn Krzysztof ani nie miał długów i rozliczeń, ani też żadnych tajemniczych powiązań. Owszem, może i nieźle zarabiał, ale pracował po kilkanaście godzin na dobę, często przynosił jeszcze do domu jakieś faktury i ślęczał przy komputerze do późnej nocy. Wszystko po to, aby zaoszczędzić na