workami w spichrzu i słuchaliśmy okrzyków parobków, głosów koni i krów, skrzypienia żurawia na majdanie i dzwonienia wiader. Wydawało się, jakby nic się nie stało. Nasz dom stał tam, gdzie przedtem, zarówno w dzień, jak i w nocy, krowy ryczały, ludzie nabierali wody przy pomocy porośniętego wiecznym mchem żurawia, zarówno dni, jak i noce były tutaj jak dawniej. Więc chyba naprawdę nic się jeszcze takiego nie stało, myśleliśmy, i dodawało nam to otuchy.<br>Podczas gdy ja i mama wyczekiwaliśmy w oborze i w spichrzu, ojciec udał się, żeby odszukać Słonia. Wiedział od Śliwy, gdzie Słoń przebywa, i przy pomocy Słonia odnalazł