bez wyjątku, kochał je razem z kośćmi i ciałem, z ich łzami i śmiechem. I nie miał wielkich wymagań: uszczypnąć, pogłaskać, powiedzieć dwuznaczne słówko - tylko tyle. A za to co rok, na św. Mikołaja, rozdawał dziewczętom podarunki: mydełka, pudry, wody kolońskie, pomadki do warg, lakier do paznokci, a od czasu do czasu częstował je słodyczami. Z tych przyczyn, jak również z powodu tupania w przystępie gniewu, pikole przezwali go "Samczykiem".<br>W stosunku do kolegów był rażąco serdeczny, można powiedzieć, jego serdeczność miała w sobie coś z kleju, podobnie jak jego wypukłe czoło i ciemna cera przywodziły na myśl coś oleistego. Ale ta