głośno mówiło, że potrzebuje pomocy, to suwalskie. Z innych kuratoriów dostaliśmy odpowiedzi odmowne - opowiada Dorota Wiśniewska, która w Polskiej Akcji Humanitarnej pilotuje akcję Pajacyk. - Ze szkół płynęły jednak inne sygnały. Wysłuchiwałam opowieści nauczycieli o dzieciach, które wynoszą jedzenie ze szkolnej stołówki, żeby podzielić się z rodzeństwem, w piątki nabijają się do oporu, żeby starczyło na weekend, nie lubią wakacji, bo stołówka jest zamknięta. Były nawet tak drastyczne przypadki, że dzieci mdlały z głodu w czasie lekcji. Potrzeba jedzenia determinuje u nich wszystko. Nie są w stanie się normalnie uczyć. To przerażające, że są w Polsce takie dzieci, a my żyjemy spokojnie obok