Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
Widziałem Hrehora, wychodził od ciebie - zagadnął Konstanty. Postąpił krok i wtopił się w krąg szczególnej szarości, przyschniętej pod wielkim świerkiem. Ta szarość emanowała niderlandzką stilleven i Jassmontowi zdawało się, że jest bohaterem własnej powieści.

- Napraszał się z opałem, dziwaczna ta jego usługa, odmówiłem.
- I dobrze zrobiłeś, to czerwony i złodziej do tego, jeszcze ci Sekułę na głowę sprowadzi.

- Wejdziesz? - zachęcił Jassmont. Zauważył, że Konstanty coś skrywa z tyłu. - Co tam masz?
- Nic takiego, mleko i trochę salcesonu, koński, ale świeżutki - wyjaśnił przyciszonym głosem Konstanty. Wyraźnie było widać, że nie lubi takich sytuacji. Wolał zostawiać żywność ukradkiem w kuchni, najlepiej pod nieobecność Jassmonta. Wobec
Widziałem Hrehora, wychodził od ciebie - zagadnął Konstanty. Postąpił krok i wtopił się w krąg szczególnej szarości, przyschniętej pod wielkim świerkiem. Ta szarość emanowała niderlandzką stilleven i Jassmontowi zdawało się, że jest bohaterem własnej powieści. <br><br>- Napraszał się z opałem, dziwaczna ta jego usługa, odmówiłem.<br>- I dobrze zrobiłeś, to czerwony i złodziej do tego, jeszcze ci Sekułę na głowę sprowadzi. <br><br>- Wejdziesz? - zachęcił Jassmont. Zauważył, że Konstanty coś skrywa z tyłu. - Co tam masz?<br>- Nic takiego, mleko i trochę salcesonu, koński, ale świeżutki - wyjaśnił przyciszonym głosem Konstanty. Wyraźnie było widać, że nie lubi takich sytuacji. Wolał zostawiać żywność ukradkiem w kuchni, najlepiej pod nieobecność Jassmonta. Wobec
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego