tylko bierne, w istocie rzeczy roztkliwianie się nad samym sobą, tak jak roztkliwianiem się nad sobą jest wzruszenie wywołane muzyką. Och, dajcie mi spokój z muzyką! Precz z nią! Nie chcę jej, jeśli sam nie jestem artystą. Tyle mi do niej, co do dobroci. Czyż nie jestem takim samym słuchaczem dobroci, jak słuchaczem muzyki? Ta schlebia uszom, ta sercu. Ale wiedzieć, jak nuty napisać, żeby nie brzmiały fałszywymi akordami, jak na instrumentach ją wygrać harmonijnie, nie, tego nie potrafię, nie wiem <page nr=128> nawet, na czym to polega. Na to trzeba znać tajemnicę czynu, na to trzeba znać ją, niedostępną synowi bezczynności ducha