współczuję całym sercem! - ubolewał gospodarz dyplomatycznie. - Nie uśmiecha ci się, kochany asesorze, strawienie aż trzech tygodni w tej głuszy wioskowej!... Oho, znam ja was, ludzi z miasta, co to bez swego biura i winiarni żyć nie możecie!<br>- No, no! - grzecznie oponował komisarz. I wieś ma swoje miłe, strony... swoje, łaskawy dobrodzieju, atrakcje i dystrakcje dla ducha i dla ciała!... Jakoś wytrzymam, tuszę sobie!<br>- Postaramy się, postaramy! - zapewniał pan Czartkowski uprzejmie, choć po prawdzie serce mu się krajało na, myśl o spustoszeniu, jakie przez trzy tygodnie srożyć się będzie wśród indyków i kapłonów co najtłuściejszych.<br><br>XIII<br><br>Nie przeliczył się wytrawny w swych