Typ tekstu: Książka
Autor: Filar Alfons
Tytuł: Śladami tatrzańskich kurierów
Rok: 1995
sieczkę słomy.
Roiło się od robactwa. Potworny odór zatykał wprost oddech.
Więźniowie nie mieli możliwości korzystania z jakichkolwiek
urządzeń sanitarnych prócz trzech kibiców, które stały w kącie.
Było to straszne, nieludzkie. Więźniowie leżeli pokotem.
Mijały godziny i dni udręki, ale w celi panowała dyscyplina
i solidarność.


"Nie, nie poddam się dobrowolnie, by mnie wykończono!
Nurtowała mnie wówczas jedna myśl - wspomina Marusarz.
- Pomyślałem, że trzeba uciekać przy pierwszej nadarzającej
się okazji. Absolutnie nie ma już na co liczyć. Ani przez chwilę
nie pomyślałem, że muszę zginąć. Nie, ja muszę żyć! (...) Nie
pamiętam nawet, kto ze współwięźniów zaproponował wyłamanie krat
okiennych i podał
sieczkę słomy.<br>Roiło się od robactwa. Potworny odór zatykał wprost oddech.<br>Więźniowie nie mieli możliwości korzystania z jakichkolwiek<br>urządzeń sanitarnych prócz trzech kibiców, które stały w kącie.<br>Było to straszne, nieludzkie. Więźniowie leżeli pokotem.<br>Mijały godziny i dni udręki, ale w celi panowała dyscyplina<br>i solidarność.<br><br><br> "Nie, nie poddam się dobrowolnie, by mnie wykończono!<br>Nurtowała mnie wówczas jedna myśl - wspomina Marusarz.<br>- Pomyślałem, że trzeba uciekać przy pierwszej nadarzającej<br>się okazji. Absolutnie nie ma już na co liczyć. Ani przez chwilę<br>nie pomyślałem, że muszę zginąć. Nie, ja muszę żyć! (...) Nie<br>pamiętam nawet, kto ze współwięźniów zaproponował wyłamanie krat<br>okiennych i podał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego