Typ tekstu: Książka
Autor: Przybora Jeremi
Tytuł: Przymknięte oko opaczności
Rok: 1995
mojego błogiego samopoczucia. Dużo ciekawsze były dla mnie dziwne, dalekie okrzyki Marci, które czasem dobiegały mnie nocą z innej strony domu. Jak dziś mniemam, pan Trawiński bywał i nocą strzelcem wyborowym.
Aż nadszedł taki szary, zimny, listopadowy dzień, gdy po zjedzeniu ostatniej kury z opustoszałego kurnika, po załadowaniu resztą osobistego dobytku naszego pakownego i bardzo już wysłużonego Benza, po pożegnaniu trochę załzawionej Marci, którą dzielnie na duchu podtrzymywał pan Trawiński, ruszyliśmy sprzed miedzyńskiego domu. Przy kierownicy nie było mojego przyjaciela, pana Lisieckiego, jeździł teraz w Warszawie na własnej taksówce i wkrótce miał zginąć tragicznie od zabłąkanej kuli podczas przypadkowej ulicznej strzelaniny
mojego błogiego samopoczucia. Dużo ciekawsze były dla mnie dziwne, dalekie okrzyki Marci, które czasem dobiegały mnie nocą z innej strony domu. Jak dziś mniemam, pan Trawiński bywał i nocą strzelcem wyborowym. <br> Aż nadszedł taki szary, zimny, listopadowy dzień, gdy po zjedzeniu ostatniej kury z opustoszałego kurnika, po załadowaniu resztą osobistego dobytku naszego pakownego i bardzo już wysłużonego Benza, po pożegnaniu trochę załzawionej Marci, którą dzielnie na duchu podtrzymywał pan Trawiński, ruszyliśmy sprzed miedzyńskiego domu. Przy kierownicy nie było mojego przyjaciela, pana Lisieckiego, jeździł teraz w Warszawie na własnej taksówce i wkrótce miał zginąć tragicznie od zabłąkanej kuli podczas przypadkowej ulicznej strzelaniny
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego