na mnie podejrzliwie, potem spogląda na koniec swoich butów. Widać, że jest zdezorientowany i nie może złapać myśli.<br><page nr=78> - No, a teraz - mówię spokojnie - pokazuj pan fotografię żony i dziecka.<br>Żołnierz tak od tego wszystkiego zgłupiał, że przystaje, kładzie koło na chodniku i ze służbistą gorliwością, jakby wypełniał rozkaz w koszarach, dobywa portfel i wręcza mi fotografię żony i dziecka. Dopiero po chwili, jakby się w tym wszystkim połapał, wyrywa mi ją gwałtownie z ręki, chowa, podnosi koło i krzyczy:<br>- ...!<br>Znowu idziemy w milczeniu. Żołnierz jest nachmurzony i niechętny. Dochodzimy do mostu nad Renem, który oddziela starą część miasta od nowoczesnej, w