z ust białym obłoczkiem, zaczęły się bać. Pani Walmann objęła je ramieniem, lecz cóż mogła poradzić na to wszystko? Pan Walmann pogładził ją po plecach, a potem - chociaż nikt nie był jeszcze głodny - wyjął z kieszeni dwie kromki zawinięte w żółty pergamin i dziewczynki zaczęły żuć gorzkawą razową masę, powoli dochodząc do siebie. Pani Walmann pogładziła dłoń męża za to, że mu to przyszło do głowy.<br>Hanemann zaś przecisnął się wśród ludzi siedzących pod ścianą i wymijając tekturowe walizki, plecaki, paczki z pościelą, toboły, skrzynki z dorobioną żelazną rączką, doszedł do końca rampy. Widać stąd było czarną smugę drugiego brzegu kanału, lecz gdy