porę ogłoszono u nas stan wojenny, bo moglibyśmy się któregoś dnia obudzić pod rządami takiego niezdrowego rozsądku". Mimo to, a może właśnie dzięki temu, otrzymałem wkrótce kilkanaście listów z akcesem do mojej partii. Odezwał się też publicysta podziemnego tygodnika, drukowanego w piwnicy mojej biednej mamy. "Partia Zdrowego Rozsądku! Nie będziemy dociekać, kto za tym stoi, bo może nie stoi nikt. Bo ten nikt to ani endek, ani chrześcijański demokrata, ani socjalista, ani tym bardziej ludowiec, ani liberał. A może swego rodzaju rzemieślniczy teoretyk? Myśl o budowie silnego mieszczaństwa, drobnego czy też trochę większego, nie jest taka głupia. Ale czy to jest