po czym drętwiały mi obie nogi. Realne niebezpieczeństwo odsunęło na dalszy plan niebezpieczeństwo wyimaginowane. Teraz całe dnie spędzałem w małym pokoju w północnej części budynku. <br><br>Przyszedł kolejny list od Miłki, któregoś dnia przyjechała też matka, ojciec podobno źle się ostatnio czuje, matka stwierdziła, że definitywnie odchodzi, nic do niego nie dociera, jest apatyczny, z nikim nie rozmawia. Czyta gazetę albo przesiaduje przed oknem. Mówiła, że w tym oknie wygląda jak obrazek w ramce na przyjazd Ojca Świętego. <br>Ale najwyraźniej czuła się szczęśliwa, rozmawiała z moim lekarzem, który jej wyjaśnił, że moja choroba nie jest niczym nadzwyczajnym w tych czasach, że właściwie