płomienną, miłością.<br>Późną wiosną, w przededniu majowego zamachu, wymknąłem się w południe ze szkoły i od kuchni wśliznąłem się do mieszkania Teresy. Tak, Agnieszko! Zgadłaś! Z tęsknoty. Służąca Władzia, która traktowała mnie poufale i trochę z góry, powiedziała półgębkiem;<br>- Cóż to? Pan nie w szkole? Wojtka nie ma. A pani doktorowa się kąpie. Proszę sobie iść do stołowego i zaczekać. Jakby kto zadzwonił, niech pan otworzy, bo muszę skoczyć po włoszczyznę.<br>Kiedy drzwi zatrzasnęły się za Władzią, na palcach zakradłem się pod drzwi łazienki. Chwilę stałem nasłuchując, po czym zdecydowanie nacisnąłem klamkę, wszedłem i zatrzymałem się w progu. Zaparło mi dech