ostatnim moim powrocie z Królewca?<br>Róża wyprostowała się, odchyliła głowę.<br>- Ten mój pobyt w Królewcu... Przyjechałam, jak zwykle, rozdrażniona. Więcej nawet niż zwykle. W Warszawie nie mogłam już wytrzymać, serce zaczęło boleć jakoś po nowemu, nie tak jak dawniej, <orig>mdląco</>, poetycznie, tylko ordynarnie: jak rana. Ludzie bardziej jeszcze wydawali się dokuczliwi. Chodzę po mieście, przy próbach twojego recitalu niemieckiego asystuję, niby normalna, przytomna - a w mózgu ciągle jedna myśl: "Koniec z tobą, Róża. Nie ma co dłużej czekać, twój los ludzki nie wypleni się nigdy, kaleką zejdziesz do grobu". I żyły mało nie pękają z bólu. I ból w gniew się