że Hans wstrząśnięty, że szuka słów pod wargą pobladłą, więc niby przypadkiem wskaże ręką ptaka wysoko, co łukiem... <br>- Proszę spojrzeć, to czarny bocian... Nie ma dzikszego skrzydlaka. <br>I obaj patrzą w górę, jakby nagle ktoś ich przekonał, że to, co na górze... nie musi być takie jak to, co na dole. Że nie ma jedności. Że nie to samo... człowiek w lochu przez anioła zamknięty i wolny ptak wiosłujący po ziemskich niebiosach czarnym skrzydłem. <br>Zeszli na dół, gdzie kalina o liściu szerokim. Hans wzrokiem po ziemi, jakby liczył szyszki. Bo nie wie, jak zejść ze słów wysokich do spraw przyziemnych. Rozchylili