Lazarett kocioł po zupie, i jakoś mi przeszło.<br>Bywają też oczywiście tęsknoty wznioślejsze, tyczące nieukojenia duszy (choć nie jestem pewien, czy taką tęsknotę, jak moja, nie można by też zaliczyć do tej kategorii), zaczynają się od konkretnego obrazu, a potem rozpływają się w melancholii, która w sposób ciągły i uporczywy domaga się jakiegoś zaspokojenia. Tak więc można być przekonanym, że niemuzykalne osoby konsumowały pod drzwiami muzykę z całą szczerością i wzruszeniem, nie o muzykę bowiem chodziło, ale o zasadniczy efekt, jaki na ogół wywiera na ludzi. Można sobie wyobrazić (mnie nietrudno), że ktoś tam, któremu nic prócz walca François nie podoba się