którego padło. <br>Ojciec i Henrysia wysiedli w ślad za nim, pożegnali go uśmiechem zrozumienia. <br>VIII<br>W mieście była uroczystość. <br>Na domach powiewały flagi, balkony przystrojono dywanami, a sklepy były zamknięte. <br>- A tośmy się ubrali, Henrysiu! - powiedział ojciec bez żalu, bo przede wszystkim bardzo lubił wszelkie uroczystości uliczne, a po wtóre, domyślał się, że po południu pootwierają sklepy. <br>Na rynku miasta odsłaniano pomnik wolności w obecności dygnitarzy, przybyłych ze stolicy, i miejscowych władz. Wojsko ciągnęło ulicami z muzyką i sztandarami, na których widok odsłaniały się wszystkie głowy. <br>Henrysia była w siódmym niebie. <br>- Widzisz, tatusiu, że i w mieście bywa czasem przyjemnie - mówiła